Śmiało mogę powiedzieć, że mam obecnie pracę marzeń. Nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze pracuję sobie z domu i jestem panią własnego czasu. Niektórzy w związku z tym zwykli twierdzić, że jestem na nieustannym urlopie, ale dementuję te plotki.
Zdarza się, że pogoda w górach jest jak kobieta z zespołem napięcia przedmiesiączkowego – buńczuczna, nieprzewidywalna i sama niewiedząca, czego chce.
♥ Zaprzyjaźnij się z człowiekiem, który chodzi po górach, bo nigdy nie powie Ci, że to, co robisz, jest bez sensu. Świadomy tego, że każdy krok przybliża do upragnionego celu i ma znaczenie, idzie przed siebie prężnie i pewnie, doskonale wiedząc, że przystanki w drodze są równie ważne, jak maszerowanie we własnym tempie.
Czasem czuję się, jakbym miała 15 lat. Sama nie wiem, czego chcę, jestem strasznie naiwna i okazuje się, że nie wiem nic o życiu. Innym razem mam koło sześćdziesiątki i wtedy czuję się bardzo stara i bardzo mądra, na tyle, by radzić ludziom, co mają zrobić.
Ostatnio dzieją się dziwne rzeczy. Rozsypane puzzle zaczynają mi się powoli układać w jedną, wielką całość i choć nie wiem jeszcze tak do końca, jaki obrazek się na nich znajduje, to coraz lepiej wiem, co chciałabym zobaczyć.
Wpadła ostatnio do Krakowa ekipa z Bułgarii i pomiędzy szlajaniem się po mieście a tańcami, hulankami i swawolami jak zwykle zastanawialiśmy się, które słowa w naszych językach są podobne, a które znaczą zupełnie coś innego. Tym samym przypomniałam sobie, że Rossen, którego poznałam na protestach w Sofii, podesłał mi swego czasu słownik polsko-bułgarski, zawierający właśnie… podobne (mniej lub bardziej) słowa. Moim ulubionym…
Mimo tego, że bułgarska przygoda wydaje mi się w tym momencie tak nierealna, jak gdyby nigdy nie istniała, bardzo często wracam do niej myślami i strasznie tęsknię. A najbardziej za podróżowaniem stopem – migającymi za oknem górami, kolejnymi miejscowościami o dziwnych nazwach i docieraniem do upragnionego celu. Gdy mówiłam znajomym o tym, że bujałam się stopem po Bułgarii, część z nich łapała się za głowę i pytała: „Nie bałaś się?!”, wyobrażając…
Decyzja o tym, by wyjechać na EVS była jedną z najbardziej spontanicznych w moim życiu. Oczywiście, wcześniej czytałam nieco na ten temat i nawet rozważałam wyjazd ale raczej w kategoriach „może”, „kiedyś”, „przyjdzie na to czas”. I faktycznie, przyszedł. Wtedy, kiedy pomyślałam, że nie „kiedyś”, ale „teraz”, „zaraz”, „już”. Czy warto wyjechać? Oczywiście, że tak! Rozmawiałyśmy sobie ostatnio z Bazylią o tym, że podróże są jedną z najwspanialszych rzeczy na świecie. Że…
Blogosfera podróżnicza rozprawia się z wymówkami, które stoją na drodze do poznawania świata (do poczytania m.in. tu, tu i tu). Jak łatwo można się domyślić większość z nich rozbija się o… Piniondze! Których zwykle ni ma. Sposobów na rozwiązanie tej jakże powszechnej przypadłości jest mnóstwo. Skupmy się jednak na EVS-ie, który jest doskonałą okazją do tego, by zwiedzić kawałek świata (praktycznie) bez wydawania na to kasy z własnej…