Ten plakat przeleżał na dysku dobrych kilka miesięcy, czekając na swój moment, aż w końcu oczywistością okazało się, że jego czas jest właśnie teraz. Kiedyś wydawało mi się, że niewiedza jest oznaką ignorancji. Dzisiaj „nie wiem” jest dla mnie punktem wyjścia. Kojarzy mi się z zatrzymaniem się w miejscu i rozglądaniem się wokół siebie – po to, by odkryć potencjał możliwości. Albo wszystko odrzucić.

Gdybym miała sprowadzić obecny czas do jednego, jedynego uczucia, jakie mi towarzyszy, to jest to… Ulga. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy rozpadło mi się tyle wewnętrznych światów, do których byłam przywiązania, przyzwyczajona, że rozpad tego zewnętrznego, który mnie otacza, jawi mi się jako ostateczna manifestacja umysłu, która wszystko zrównuje. Zaprowadza harmonię w chaosie. Przenika na wskroś.

Dokąd to prowadzi? Nie wiem.

I całe szczęście.