
Nie znoszę zimowo-wiosennego przełomu pór roku. Niby powinnam się cieszyć, że ciepłe dni za pasem, a tymczasem czuję się, jakbym biegła i im bliżej była mety, tym bardziej opadała z sił.
Nie znoszę zimowo-wiosennego przełomu pór roku. Niby powinnam się cieszyć, że ciepłe dni za pasem, a tymczasem czuję się, jakbym biegła i im bliżej była mety, tym bardziej opadała z sił.
Śmiało mogę powiedzieć, że mam obecnie pracę marzeń. Nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze pracuję sobie z domu i jestem panią własnego czasu. Niektórzy w związku z tym zwykli twierdzić, że jestem na nieustannym urlopie, ale dementuję te plotki.
Idzie jesień. Jarzębina z dnia na dzień robi się bardziej czerwona, w powietrzu zaczynają latać nitki babiego lata, wieczory zapadają coraz szybciej i są coraz chłodniejsze. Jeszcze trochę i pojawią się pierwsze poranne przymrozki, na niebie znów będzie królował Orion a myśli staną się bardziej melancholijne i tęskne – bez powodu i z powodu wszystkiego.