Myśli

Bułgaria: Pięć rzeczy, za którymi tęsknić będę najbardziej

Do znudzenia będę powtarzała, że pomysł z wyjazdem do Bułgarii, który strzelił mi do głowy w kwietniu był jednym z najlepszych w moim życiu. Próbuję się przestawić na polską rzeczywistość i idzie mi całkiem nieźle, chyba tylko dlatego jednak, że mam milion rzeczy na głowie i za mało czasu, by o tym wszystkim myśleć. Wiem, że tęsknota dopiero przyjdzie. Co sprawiło, że te dwa miesiące były tak niezwykłe?

1. Ludzie

Zanim wyjechałam wiodłam radosne życie mizantropa omijając miejsca i ludzi, którzy działali mi na nerwy i napawali obrzydzeniem. Byłam przekonana, że „homo sapiens sapiens” to najgorsze, co mogło się Ziemi przytrafić i jedynym co ją od tej zarazy uratuje będzie wybuch bomby atomowej. W Bułgarii poznałam masę fantastycznych ludzi, którzy skutecznie mnie z tego myślenia wyleczyli. Ludzi, którzy wiedzą, w jak kiepskiej znajdują się sytuacji, lecz potrafią wyciągać z życia to, co najlepsze i nie narzekają. Ludzi, którzy zaczepiali nas na ulicy i życzyli wszystkiego dobrego, zupełnie bez powodu. Ludzi, którzy zawsze gotowi byli pomóc, nawet jeżeli nie rozumieli, o co nam właściwie chodzi, bo nie potrafiliśmy porozumiewać się w ich języku. Ludzi.

2. Autostop 

Punkt ściśle powiązany z poprzednim. Jazda autostopem po Bułgarii to jedno z najpiękniejszych doświadczeń. Ilością pozytywnej energii, uśmiechów i ciepłych słów, którymi zostałam obdarowana mogłabym obdzielić pół Krakowa. Czułam się jak najważniejszy gość – podwożona x kilometrów dalej, nawet gdy nie było po drodze, zaprowadzona do sklepiku w mieście X, bym mogła kupić płaszcz przeciwdeszczowy, karmiona czereśniami, pojona herbatą i zapraszana do domu obcych ludzi. I teraz już wiem, że wcale nie trzeba znać wspólnego języka, by doskonale zrozumieć drugiego człowieka. Jest coś ponad tym.

3. Góry

Jako typowe Dziecko Gór oszalałam na punkcie Bułgarii zaraz po opuszczeniu budynku lotniska. Zakochałam się w niej po wycieczce w Siedem Jezior Rilskich, a miłością dozgonną zapałałam po nocy w Starej Płaninie spędzonej pod gołym niebem. Patrzę przez okno mojego pokoju i chce mi się płakać, bo jedynym, co widzę jest ściana domu sąsiadów. Tęsknię za słońcem złocącym wzniesienia na horyzoncie. Za Buzłudżą skąpaną w chmurach. I za tym, że ONE po prostu są, na wyciągnięcie ręki.

4. Ładna pogoda

Obawiałam się bułgarskich upałów. Nienawidzę się opalać i jeżeli nie muszę, to staram się na słońcu nie przebywać. Wysoka temperatura (tak samo, jak niska) sprawia, że odechciewa mi się wszystkiego i najchętniej umarłabym po cichu. A jednak, mimo tego, że często było potwornie gorąco nie przeszkadzało mi to prawie wcale. Wiem, że lada dzień w Polsce zrobi się chłodno. Zabrałam ze sobą w sercu trochę ciepła. I niech wystarczy na jak najdłużej.

5. Możliwość picia w miejscach publicznych

Czy może być coś piękniejszego, niż letnie posiadówki w plenerze? Pewnie, że tak, jednak jest to miły zwyczaj, nie wiedzieć czemu tępiony mandatami w Polsce (dobra, wiem dlaczego). W Bułgarii piją wszyscy i wszędzie i nikomu to nie przeszkadza. Świat jest piękniejszy, jeżeli ludzie nie wchodzą sobie w drogę z bzdurnych powodów. I tego sobie i Wam życzę.

Będę za Tobą tęsknić, Bułgario.