Codziennik

Zabij to, co kochasz

By 21 stycznia 2020 No Comments

Kiedy po skończeniu gimnazjum składałam papiery do LO o profilu plastycznym w Nowym Sączu, byłam pewna, że moje życie będzie związane ze sztuką.

Trzy lata później rzeczywistość wrzuciła mnie na zupełnie inną ścieżkę – ołówki, kredki i farby upchnęłam głęboko w szafie, a chęć analogowych przejawów twórczości jeszcze głębiej w swojej głowie. Rzucając się zachłannie w odmęty wirtualnej rzeczywistości co rusz rozbijałam się o własne przejawy kreatywności, aż w końcu naprawdę zatęskniłam za światem, który ma kształt i granice, kolory, zapachy i smaki, jest od-do. Kurs Przewodników Beskidzkich klinem wbił mi się w sam środek tych tęsknot i jestem wdzięczna sama sobie za to, że podążyłam tą ścieżką, ścieżką, która pozwoliła mi odkryć na nowo góry, od dzieciństwa widziane za oknem, ale i samą siebie, o której już dawno zdążyłam zapomnieć.

Przeprowadzając się ponad rok temu do Nowego Sącza, ze zdziwieniem doszłam do wniosku, że zatoczywszy koło, wróciłam do punktu wyjścia. Że porzucając miasto, branżę internetową, obraz samej siebie, które towarzyszyły mi przez 10 lat życia, jestem w gruncie rzeczy tą samą Justyną, którą byłam mając kilkanaście lat. Że towarzyszy mi ta sama wrażliwość, te same zainteresowania, ta sama filozofia życia, które były we mnie, choć przecież wtedy to życie jeszcze nie zdążyło się na dobre rozkręcić. Piszę o tym, bo wiem, że treściom, którymi chciałabym się teraz dzielić ze światem, może towarzyszyć to samo zdziwienie, które jeszcze do niedawna towarzyszyło mi i które towarzyszyło osobie, która zaprosiła mnie ostatnio do tego, bym w formie wywiadu opowiedziała o szukaniu swojego miejsca w życiu. „Myślałam, że Pani jest Przewodniczką Beskidzką, że przeprowadziła się Pani w góry, by oprowadzać wycieczki, że Pani z tego żyje”.

Całkiem sporo czasu zajęło mi zdjęcie z samej siebie etykietki „specjalistki od Beskidów”, wyjście poza temat, któremu oddałam tak spory kawałek życia, porzucenie marzeń i planów związanych z pracą w branży turystycznej, którą przecież zdążyłam już potraktować całkiem na serio.

Ale jak pisał King: „Kill your darlings, kill your darlings, even when it breaks your egocentric little scribbler’s heart, kill your darlings”, co luźno tłumaczę sobie jako „Zabij to, co kochasz, nawet jeżeli złamie to Twoje małe, egocentryczne, grafomańskie serce”.

Nie wiem, dokąd to prowadzi, ale już nie boję się wyruszać w nieznane.

Cześć! Mam na imię Justyna, a With Love to zapiski o miłości w działaniu, dzięki której powstają rzeczy pełne znaczenia.