Lubię gapić się na starych ludzi. Analizuję zmarszczki na ich twarzach i sprawdzam, których mają więcej: tych od śmiechu, od smutku czy od złości.
Odmładzam ich w myślach i zastanawiam się, jak mogli wyglądać kilkadziesiąt lat temu. Kiedy włóczę się po cmentarzach, przystaję nad grobami obcych mi osób i wymyślam, kim byli, co lubili robić w wolnym czasie i jaka była ich ostatnia myśl, zanim wyzionęli ducha. Zwłaszcza wtedy, gdy ginęli tragicznie.
Wierzę, że opuszczone miejsca przeniknięte są wydarzeniami, które się w nich rozgrywały. Że stare mury fortów pamiętają jeszcze ciche rozmowy żołnierzy, szybsze bicie serc i wiszący w powietrzu strach. Że na betonowych podłogach fabryki, gdy nikt nie słucha, ciągle brzmią kroki pracujących w niej robotników a od wysokiego sufitu odbija się hałas industrialnej codzienności.
Tak musi być naprawdę.