Filozofia podróży

Podsumowanie podróży: Rok 2014

By 26 grudnia 2014 15 komentarzy

Miałam wobec tego roku duże oczekiwania. Nie wiem, może zbyt duże. Po intensywnym roku 2013, a zwłaszcza po wolontariacie w Bułgarii, który nieźle namieszał mi w głowie, chciałam, by kolejny rok mojego życia był przynajmniej tak samo dobry i ważny jak ten, który minął. I był, choć w zupełnie inny sposób. Zresztą, mało brakowało, a tego posta pisałabym nie z Polski, a z Macedonii. Podsumowując zeszły rok pisałam: „Bardzo prawdopodobne, że wydarzy się jedna z dwóch rzeczy: albo stanie się coś megafajnego i powiem sobie: Tak, to jest to! albo rzucę to wszystko w cholerę”. Skoro piszę z Polski, łatwo się domyślić, że wydarzyło się to pierwsze.

To nie był rok spektakularnych podróży. Był jednak rokiem fantastycznych ludzi, którzy stanęli na mojej drodze. I właśnie oni są najlepszym, co mnie w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy spotkało.

Styczeń

Nareszcie! Ktoś wpadł na genialny pomysł i założył na Facebooku grupę związaną z eksplorowaniem opuszczonych miejsc w Krakowie i okolicach, do której entuzjastycznie dołączyłam, bo już dawno miałam na to ochotę, ale sama bałam się łazić po ruderach. Tym oto sposobem udało mi się zwiedzić m.in. kilka fortów z Twierdzy Kraków, Szkieletora i starą cementownię Prefabetu, które przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Lista miejsc, do których chciałabym dotrzeć ciągle się wydłuża i chyba muszę się zacząć spieszyć, zanim je wyremontują lub wyburzą – jak Motel Krak, którego bardzo mi szkoda.

Styczeń 2014

Luty

Jestem jedynaczką. W związku z tym, że nie posiadam rodzeństwa, dobieram je sobie sama, na zasadzie mentalnej bliskości i pokrewieństwa dusz. Jedną z takich osób jest Karina, Kara Boska, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia, po czym okazało się, że łączy nas wiele: zamiłowanie do wioch i niechęć do miejskich murów, fascynacja naturą i strach przed miastem, potrzeba samotności i awersja do tłumów. W efekcie tego połączyły nas również… wspólne plany. Lada dzień Karina wprowadza się do Krakowa i bierzemy się za organizację warsztatów podróżniczych dla kobiet pod znaczącą nazwą Zadzieram kiecę i lecę.

Luty 2014

Marzec

Po zakończeniu krótkiej przygody pt. „powrót do pracy na etat” postanowiłam jechać na kolejny wolontariat, do Macedonii. Miałam już organizację, która mogłaby mnie tam przyjąć. Miałam organizację, która mogłaby mnie tam wysłać. Zaczęliśmy wspólnie rozmyślać nad tematem projektu, który mogłabym tam zrealizować w ciągu 10 miesięcy. I wtedy wydarzyło się kilka rzeczy na raz, dzięki którym stwierdziłam, że ten pomysł może poczekać. Pojawiła się m.in. opcja odsprzedania Bookeriady w dobre i zaufane ręce z jednoczesną propozycją rozkręcania jej, tak na poważnie. Kiedy dwa i pół roku wcześniej wpadłam na pomysł tego projektu, nie miałam pojęcia, że kiedyś pasja stanie się moją pracą. To jest właśnie ta megafajna rzecz, która mi się przydarzyła. To jest to.

W międzyczasie wpadłam na bloga Karoliny, Dziewczyny Spłukanej, która pewnego dnia zaproponowała mi, żebyśmy pojechały stopem do Budapesztu. Oczywiście, zgodziłam się, bo lecę na takie spontaniczne pomysły. Spędziłyśmy kilka radosnych dni w drodze, a po powrocie do Krakowa oblałyśmy tę znajomość winem. Karolina za jakiś czas rusza w podróż dookoła świata, a ja gorąco jej kibicuję, bo jest kolejną osobą, która doskonale wpisuje się w grono bliskich mi mentalnie ludzi. Kto ciekaw, niechaj zagląda na fanpage jej bloga.

W marcu skończyłam również 25 lat. Z tej okazji zebrałam do kupy wszystkie najważniejsze rzeczy, których w tym czasie się nauczyłam. Bardzo lubię symbolikę i czas przełomów – ten rok jest dla mnie kluczowy, jeżeli chodzi o moje życiowe wybory. Nareszcie czuję się na tyle świadoma siebie, że nie stanowią dla mnie większych problemów. Przestałam się miotać.

Marzec 2014

Kwiecień

Kocham drogi, kocham zmierzanie przed sobie, kocham zostawione za sobą kilometry. Droga ma dla mnie wymiar metaforyczny i bardzo często przewija się w moich rozmyślaniach. Mimo tego, że w kwietniu nigdzie mnie nie nosiło, dostałam swój kawałek drogi, który sprzedała mi właśnie Karina.

„Twój kawałek leży na uboczu, bo nie idziesz utartymi ścieżkami. Jest na rozstaju dróg, bo tyle możliwości teraz przed Tobą. Zeszłam z asfaltu, żeby poszukać coś wiejskiego dla Ciebie”.

Kwiecień 2014

Maj

Mimo tego, że urodziłam się w Beskidzie Niskim, niemal w ogóle go nie znam. Jeżeli Beskid Niski mógłby być człowiekiem, byłby tym, do którego strasznie mnie ciągnie i którego nie mogę się doczekać. Wiem, że będzie z tego wielka miłość – nawet kiedy o tym piszę, mam motyle w brzuchu.

Maj 2014

Czerwiec

Znacie ten moment, kiedy spotykacie się z zupełnie obcymi ludźmi i po pięciu minutach czujecie się, jakbyście się znali całe życie? Dokładnie tak było, kiedy spotkałyśmy się z dziewczynami, by wspólnie pojechać na spęd organizowany przez chłopaków z Paragonu. Dziewczyny idealnie wypełniły lukę pt. „poszłabym w góry z fajną ekipą, ale nie mam z kim” i od czerwca zaliczyłyśmy kilka wypadów, spędzając ze sobą fantastyczny czas i zgodnie dochodząc do wniosku, że gdybyśmy miały przebywać ze sobą na co dzień, to niechybnie byśmy się pozabijały.

Czerwiec 2014

Czerwiec 2014

Lipiec

Uwielbiam las. Kiedy wchodzę do niego po dłuższym czasie spędzonym wśród miejskich murów, to mam ochotę tarzać się w ściółce, przytulać do drzew i przykładać ucho do Ziemi, słuchając jak oddycha. Zresztą, często to robię. W tym roku wpadło mi do głowy, by wytatuować sobie gdzieś na ciele liść paproci, po to, aby jakąś cząstkę lasu mieć zawsze przy sobie, gdziekolwiek nie będę. Pomysł jest w fazie rozważań za i przeciw.

Lipiec 2014

Sierpień

A jak sierpień to i Woodstock, na który udało mi się dotrzeć po raz drugi. Tym razem autostopem, w towarzystwie Kacpra, z którym szybko się zakumplowaliśmy i z którym planujemy kolejnego tripa, jak tylko zrobi się ciepło. Na festiwalu obozowałam z Włóczykijem, którego wyprawę śledziłam niemal od samego początku i którego bardzo chciałam poznać osobiście, bo jest dla mnie jedną z najbardziej pozytywnych i inspirujących osób. A w moim namiocie zamieszkała Mariczka, z którą poznałyśmy się jeszcze na projekcie w Bułgarii i z którą ochoczo pielęgnujemy naszą rozpoczętą na obczyźnie przyjaźń.

W sierpniu zaświtał w mojej głowie również pomysł zapisania się na Kurs Przewodników Beskidzkich, który ciągle do mnie wracał.

Sierpień 2014

Sierpień 2014

Wrzesień

Po wakacyjnym szlajaniu się po Polsce postanowiłam wykorzystać nieco potencjał Krakowa i wziąć udział w grze, dzięki której mogłam go nieco lepiej poznać. Tak, mieszkam tutaj szósty rok, a miasto nadal ma przede mną mnóstwo tajemnic, które czasami lubię odkrywać, na przekór mojemu zniechęceniu betonową dżunglą.

Wrzesień 2014

Październik

W czerwcu, podczas Paragnowego spędu, zawitaliśmy do schroniska Koliba, do którego postanowiłyśmy z dziewczynami wrócić jesienią, ciesząc się urokami rudych Bieszczadów. Noce były długie, przesiąknięte alkoholem, rozmowami, dźwiękiem gitary i tą magią, która rodzi się na ich styku, a połoniny, początkowo skąpane w chmurach, w końcu ukazały swoje piękno, jak zwykle zachwycając i wywołując tęsknotę, już zanim się je opuściło. Bo tam, na końcu Polski dzieją się cuda.

Październik 2014

Listopad

Pomysł Kursu Przewodników Beskidzkich chodził mi po głowie tak długo, że nie miałam wyjścia – udałam się na spotkanie organizacyjne i postanowiłam, że chcę wziąć w nim udział. I to druga, zaraz po Bookeriadzie, bardzo ważna decyzja, którą podjęłam. Decyzja z gatunku „to jest to”, bo choć sam kurs jest bardzo angażujący, pochłaniający dużo czasu i sił, to czuję się tam doskonale. Blisko gór, blisko natury, blisko ludzi, którzy kochają to, co ja. Ten kurs to przygoda, która będzie mi towarzyszyła przez najbliższe półtora roku i bez względu na to, jak się skończy, wiem, że będzie przygodą, którą zapamiętam na całe życie.

W listopadzie tradycyjnie obraziłam się (pierwszy foch, drugi foch) na Kraków i miałam ochotę się z niego wyprowadzić. Po wielu nieprzespanych nocach, spędzonych na rozważaniach, gdzie powinnam zamieszkać, wymyśliłam, że idealnym miejscem będą Niepołomice – bo i do Krakowa blisko i puszcza pod nosem. Ze względu na odbywające się dwa razy w tygodniu zajęcia z kursu zarzuciłam jednak ten pomysł, pogodziłam się z Krakowem i postanowiłam zostać tu, dopóki go nie skończę, a potem zdecydować, co dalej. Do trzech razy sztuka 😉

Listopad 2014

Grudzień

Na zakończenie roku piękne spotkanie – Blogowigilia w Warszawie. To niesamowite jak blogosfera przez ostatnie lata się rozwinęła, ile fantastycznych osób dzięki niej poznałam i w jak wielu miejscach z jej powodu wylądowałam. Cieszę się, że jestem jej częścią.

Grudzień 2014

Tak, to był bardzo dobry rok. Dziękuję!