
Jest jakaś perwersja w blokowisku, nagromadzeniu tylu istnień w jednym miejscu, energii, która gęstnieje tak, że jeszcze chwila, a mogłaby się w siebie zapaść. Wydawać by się mogło, że los jest przesądzony. Tymczasem co noc z tej czarnej, sennej dziury, wyrywa się odłamek światła – jasne okno, jakby ktoś nakłuł szpilką Wszechświat.