„Blagodaria”. Bułgarskie „Dziękuję!” było pierwszym słowem, jakie sobie przyswoiłam. Funkcjonuje tu również francuskie „Merci”, ale nikt nie wie, skąd się wzięło. Minął pierwszy dzień projektu, a czuję się, jakbym była tutaj już z tydzień – tyle się dzieje.
Podróż przez Berlin minęła całkiem sprawnie, udało nam się nie pogubić i nawet odnaleźć w Sofii swoje bagaże. Na lotnisku czekała na nas Maria z karteczką „Justyna i Patryk” (który również leciał z Krakowa) oraz Krasimir, który od razu nas wyściskał na powitanie i obfotografował (przez chwilę czuliśmy się jak gwiazdy). Po krótkiej wymianie zdań na temat lotu zostaliśmy wpakowani do małego busa i po prawie czterech godzinach jazdy wysiedliśmy w Kazanlaku, gdzie odebrała nas inna Maria, koordynatorka projektu. Rozpakowaliśmy graty, udaliśmy się na powitalny wieczorek, a potem walnęliśmy się spać, zmęczeni dwunastoma godzinami przemieszczania się i jedną straconą ze względu na inną strefę czasową (+1 w stosunku do czasu polskiego).
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem integracji w postaci różnych (czasami dziwnych) zabaw oraz gry miejskiej, podczas której mieliśmy okazję połazić trochę po mieście i pogadać z tubylcami. Ja sama przeżywam obecnie szok kulturowy po wrzuceniu w środowisko, które świetnie radzi sobie z mówieniem po angielsku (bo sama mam zaległości), toteż spędzam czas głównie na osłuchiwaniu się i przyzwyczajaniu do języka (żywiąc szczerą nadzieję, że za jakiś czas się odblokuję i poprzypominam sobie, co trzeba).
Miano Hitu Dnia otrzymuje dziś mielone mięso w kostce, wyglądające jak masło. O, takie:
Korzystając z okazji, że za rogiem naszego domu mamy restaurację, postanowiliśmy udać się polską ekipą na obiad. Zamówiłyśmy z Mariką „Ulubioną Sałatkę” (ogórek, pomidor <breaking news: nawet zjadłam trochę>, dwa rodzaje sera, nasiona słonecznika, natka pietruszki), za całe 8 zł na nasze, a Asia z Patrykiem zaryzykowali „Zupę Macedońską” („Byle nie flaki!”), która okazała się być ugotowana na podrobach… (ble) – jakieś 3,20 zł.
Integracja i gra miejska:
Nauczyciel WF-u wygląda tak:
Na stacji kolejowej spotkaliśmy panie trzymające czerwone goździki – podobno w Bułgarii tradycyjnie wręcza się je z okazji pogrzebu.
Jednym z miejsc, które w ramach zadań mieliśmy znaleźć była miejska telewizja. Jak widać, nie wpuszczają z bronią.
Nikt nie ma nic przeciwko piciu piwka (2,5l ~ 5zł) w plenerze i paleniu w miejscach publicznych.
Wrzuciłam w ikonę zdjęcie papierosów, bo doskonale oddają kwestię integracji, która zwykła toczyć się na balkonie. Pamiętajcie! Fajczenie może zabijat!
W planach na najbliższe dni: Festiwal Róż, Noc Muzeów, impreza powitalna, piknik nad jeziorem, lunch z polskim ambasadorem (sic!).
Foto: Justyna, Ilaria