

Nie potrafię udźwignąć ciężaru Wszechświata. Czasami boję się, że zwali mi się na głowę — jak dach z zetlałych desek, który za długo znosił kaprysy Natury. Myślę sobie wtedy, że to niebezpieczne mieć nad sobą tę czarną, bezdenną otchłań.
Jeżeli miałabym w kilku słowach opisać, jaki był ten wyjazd, skupiłabym się na tym, co dyktują mi zmysły. Na Słońcu palącym moją bladą skórę, dźwięku ognia trzaskającego iskrami wysoko w górę, jasnym świetle wschodzącego Księżyca, słodko-pikantnym smaku indyjskich placków i zapachu burzy, która zastała nas w lesie.
Nigdy nie marzyłam o tym, żeby być przewodnikiem. Moja samotnicza natura wykluczała potrzebę posiadania stada. Moja introwertyczna osobowość z kolei mocno wzbraniała się przed posiadaniem stada, któremu trzeba przewodzić. Dzisiaj dziękuję intuicji za to, że kazała sercu podjąć decyzję zupełnie odmienną niż ta, którą sugerowała głowa.
Ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR w 2015 r. uczestniczyli w 247 wyprawach, akcjach i interwencjach, pomagając 279 osobom. Wypadki zdarzają się nie tylko na szlakach, ale także na stokach narciarskich, zwłaszcza tych, po których poruszają się początkujący. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam ratować siebie lub drugiego człowieka, dlatego tak bardzo ważne jest, by wiedzieć, jak szybko wezwać pomoc – czasami minuty decydują o życiu i śmierci.
Dzisiaj zabieram Was na wycieczkę. Ale nie taką zwykłą! Cofniemy się bowiem w czasie. Super, co? Spakujcie zatem do plecaka konserwę turystyczną i przywdziejcie flanelowe koszule. Tak, wtedy jeszcze nikt nie miał pojęcia o funkcyjnej odzieży – ale nikomu to nie przeszkadzało. Gotowi? No to w drogę!
Kasia pod wczorajszym zdjęciem z Małej Fatry napisała: „Zaraz zobaczę, czy masz jakieś relacje z Małej Fatry, bo chcę tam jechać”. A ja odpisałam, że nie mam i że nie pamiętam, dlaczego. Po czym zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo faktycznie miałam o tym wyjeździe pisać, a ostatecznie totalnie go olałam. Z jakiego powodu?